Od zawsze starałem się mieć kontrolę nad swoim czasem – w końcu łączenie wieloletniej pasji fotograficznej z programowaniem, prowadzeniem spółki i JDG, a także pracą w korporacji to nie lada wyzwanie. Z biegiem lat przekonałem się, że jedną z podstaw efektywności jest odpowiednie narzędzie do zarządzania kalendarzem. Dziś chciałbym podzielić się z Tobą moimi sprawdzonymi sposobami na usprawnienie pracy z Google Calendar – tak, byś mógł wycisnąć maksimum z każdej doby.
Pamiętam, jak jeszcze w czasach, gdy dopiero zaczynałem łączyć fotografię kobiecą z moimi pierwszymi poważnymi projektami programistycznymi, próbowałem prowadzić zapiski w papierowym notesie, tworzyć listy zadań w tablicach kanban i synchronizować to wszystko w głowie. Przy mojej rozpiętej działalności, konsultacjach w ramach APIFY, projektach SaaS w Origamix Sp. z o.o. i stałym kontakcie z klientami – szybko stało się to niewystarczające. Przekonałem się, że Google Calendar może spiąć to wszystko w jednym miejscu, zapewniając dostęp w dowolnym momencie, z dowolnego urządzenia.
Przede wszystkim cenię sobie możliwość dzielenia kalendarzy i współpracy z innymi. Zdarza mi się prowadzić wspólne projekty ze znajomymi z branży fotograficznej, a także z zespołem programistów czy klientami. Odkąd zacząłem zapraszać różne osoby do wybranych kalendarzy, skończyły się błędy komunikacyjne i dublowanie terminów. Każdy widzi, kto i kiedy jest dostępny, co ułatwia planowanie spotkań i sesji. Do tego możliwość dodawania krótkich notatek – chociażby w formie komentarzy – daje mi szansę przekazać konkretne informacje, np. co mam jeszcze do zrobienia przed naszą kolejną rozmową.
Drugą rzeczą, która niezwykle upraszcza życie, są integracje. W moim przypadku nie tylko automatycznie zsynchronizowałem kalendarz z Gmailem i Dyskiem Google, ale też wdrożyłem dodatkowe wtyczki, które ułatwiają mi life-hackowe zarządzanie dniem. Jeśli masz potrzebę szybkiego dodawania eventów z poziomu skrzynki mailowej, to wystarczy dosłownie kilka kliknięć, żeby mail przerzucić do wydarzenia w kalendarzu – i gotowe. Niby drobiazg, ale zaoszczędził mi masę czasu, zwłaszcza kiedy podróżuję i załatwiam sporo rzeczy na bieżąco, z telefonu.
U mnie świetnie sprawdza się też kolorystyka i nakładki różnych kalendarzy tematycznych. Mam oddzielne kalendarze na sprawy fotograficzne (sesje, retusze), korporacyjne (terminy spotkań B2B), rodzinne (wyjazdy z córkami i inne sprawy domowe), a także na projekty programistyczne związane z Origamix i APIFY. Dzięki temu mogę szybko ocenić, co w danym dniu wymaga największej uwagi. Pracuję nad kilkoma poważnymi wdrożeniami dla dużych firm, więc dokładne rozplanowanie czasu jest tutaj kluczowe.
Kolejnym usprawnieniem jest wykorzystanie opcji przypomnień i alertów. Może to oczywiste, ale po latach intensywnej pracy wiem, że nie zawsze pamiętamy o drobiazgach. Ustawiam więc powiadomienia, które pojawiają się na zegarku czy w telefonie – szczególnie w sprawach fotograficznych, gdzie cenię sobie punktualność, bo modelki (i moi klienci) nie mają czasu na czekanie. Jednocześnie – co dla mnie szczególnie ważne – staram się zostawiać sobie czas na przerwy i swobodne okienka. Dzięki temu nie mam wrażenia, że wpadłem w wir pracy bez chwili wytchnienia. W tym aspekcie Google Calendar również jest świetny, bo można zaplanować sloty na regenerację, a aplikacja przypomni, że pora na odrobinę odpoczynku.
Co jeszcze? Ostatnio chcę więcej poczytać o zaawansowanych integracjach kalendarza z systemami AI, zwłaszcza że sam rozwijam swoje rozwiązania w tym zakresie. Myślę też o przetestowaniu paru narzędzi do automatycznej analizy czasu spędzanego na konkretnych zadaniach, żeby jeszcze lepiej optymalizować mój harmonogram. Nie zamierzam tutaj doktoryzować się z zarządzania czasem – w końcu i tak największą przyjemność sprawia mi ciągłe rozwijanie kompetencji w fotografii i programowaniu. Ale jeśli są praktyczne sposoby, by usprawnić codzienną organizację, to czemu nie?
Zachęcam Cię do wypróbowania tych kilku prostych „hacków” – być może odkryjesz, że Google Calendar potrafi znacząco ułatwić Ci codzienną pracę. W moim przypadku to krok w stronę swobody i większej kontroli nad czasem. Daje mi to przestrzeń nie tylko na zawodowe wyzwania, ale też na wsparcie moich córek, spotkania z przyjaciółmi i nowe podróże. A przecież właśnie o to chodzi, żeby w tym wszystkim znaleźć równowagę.