Odkąd pamiętam, zawsze miałem wiele projektów na głowie: od ponad 20 lat łączę fotografię (głównie kobiecą) z programowaniem. Z czasem doszły kolejne aktywności – prowadzę JDG APIFY, gdzie zajmuję się programowaniem, tworzeniem aplikacji i konsultacjami, a także spółkę Origamix Sp. z o.o., w której wdrażamy systemy SaaS dla większych firm. Rozwijam również własne rozwiązania AI i – nie ukrywam – lubię wyzwania. Z tego względu od lat pracuję w trybie B2B, często zdalnie, równocześnie podróżując i odkrywając nowe kraje. Mam dwie córki (dorosłą i prawie dorosłą), którym staram się dawać jak najwięcej przestrzeni i wsparcia.
Wszystko to byłoby nierealne bez odpowiedniej organizacji. Dlatego kiedy praca zdalna stała się dla wielu standardem, dla mnie nie było to nic nowego – choć przyznaję, że nadal uczę się, jak zachować balans między zadaniami służbowymi a życiem prywatnym, zwłaszcza w zaciszu własnego domu.
Znaczenie przestrzeni
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z home office, miałem wrażenie, że właściwie każde miejsce, w którym stanę z laptopem, może być moim biurem. Nic bardziej mylnego. Z czasem przekonałem się, że wydzielone i odpowiednio zaaranżowane miejsce w domu sprzyja dyscyplinie i wyznacza wyraźną granicę pomiędzy pracą a czasem wolnym. Moje biurko, oprócz komputera i sprzętu fotograficznego, mieści też kilka książek i drobnych pamiątek z podróży – taki osobisty akcent, który dodaje energii i sprawia, że czuję się swobodniej.
Harmonogram i dyscyplina
Choć w moim życiu nigdy nie brakowało wyzwań – zarówno tych programistycznych, jak i fotograficznych – dopiero praca wyłącznie w domu uświadomiła mi, jak ważna jest regularność. Owszem, jestem daleki od przesadnego planowania całego dnia co do minuty, ale lubię mieć ogólny zarys. W godzinach porannych zwykle zajmuję się sprawami wymagającymi skupienia, żeby później móc elastycznie dostosować się do spotkań online czy konsultacji z klientami. Nauczyłem się też, że regularne przerwy (choćby krótki spacer po okolicy czy spojrzenie przez wizjer aparatu na zupełnie inne niż biurowe kadry) potrafią odświeżyć umysł i zwiększyć efektywność.
Wyzwanie: równowaga psychiczna
Praca zdalna, jak pewnie wiesz, bywa pułapką – wszystko jest pod ręką, a zarazem obowiązki nigdy nie są tak do końca „zamknięte” w jednym miejscu. To łatwo prowadzi do przepracowania. Dlatego od dawna praktykuję zasadę, że po zakończeniu spotkań i odłożeniu służbowego telefonu, faktycznie przestaję być dostępny dla spraw zawodowych (chyba że mam zaplanowany wyjątkowo intensywny okres w projekcie). Regularnie ćwiczę, staram się zdrowo odżywiać i – co najważniejsze – robię to, co daje mi przyjemność. Fotografia, w której specjalizuję się od lat, bywa dla mnie najlepszym resetem. Poza tym staram się na bieżąco poszerzać wiedzę z zakresu AI i nowych technologii, bo to również stanowi źródło inspiracji, a nie tylko obowiązek.
Elastyczność i rozwój
Odrzuciłem kiedyś studia doktoranckie, bo wolę szeroko się rozwijać, niż zagłębiać w jeden wąski temat. Podobnie z pracą zdalną – dała mi możliwość podróżowania i rozwijania swoich pasji w sposób, którego nie zapewniłaby stacjonarna praca od 8:00 do 16:00. Mam w planach kilka nowych kursów online związanych z uczeniem maszynowym, a także kilka książek o fotografii reportażowej. Gdy tylko mogę, zabieram aparat w podróż i odkrywam kolejne miejsca, co nie tylko poszerza moje horyzonty, ale też ładuje baterie do dalszej pracy nad projektami programistycznymi i wdrożeniami dla klientów.
Relacje i wsparcie
Choć pracuję w domowym biurze, to nie czuję się samotny. Cenię sobie kontakt z zespołem i klientami online, jednak równie ważne są dla mnie relacje rodzinne. Moje córki, choć często pochłonięte własnymi sprawami, zawsze mogą na mnie liczyć, a ja na nie. Praca zdalna w dużej mierze mi to ułatwia – mogę być dla nich dostępny, kiedy tego potrzebują, a jednocześnie realizować swoje zawodowe cele w elastyczny sposób.